Najnowsze wpisy, strona 7


Bez tytułu
Autor: solei
11 lipca 2006, 20:37

Nie damy rady pozszywać tych skrawków. Igła rwie się naprzód, toruje drogę, wciska się w dziurki, a na nitce ciągle supły się tworzą. W miejscu rozplątanego jednego, pojawia się kolejny i następny. I opornie, coraz oporniej przychodzi je rozsupływać, a tkanina rwie się i rozchodzi w dwie różne strony.

Nie wiem skąd się biorą te sprzeczki, kłótnie i trzaskanie drzwiami. Wydaje mi się, że mam takie pozytywne nastawienie do sprawy, że tak bardzo chcę walczyć, by zażegnać ten tlący się od ponad dwóch miesięcy kryzys, że wystarczy odrobinę więcej uśmiechu i luzu, by nie dać się sprowokować i patrzeć na niektóre kwestie przez palce. A jednak kiedy przychodzi do zwykłych rozmów, spięcia i drażliwe tematy pojawiają się niewiadomo skąd. Wtedy cały mój luz szlag trafia i wybucham tak łatwo, jakbym nie miała już cierpliwości guzdrać się ze splątaną nitką, więc ciągnę ją zajadle do przodu, byleby tylko jakoś to było...

Chyba rzeczywiście nie mam już tej cierpliwości. Jestem strasznie zmęczona i zirytowana faktem, że ciągle nie jest wystarczająco dobrze, by „być”. I ciągle głowę zaprząta mi myśl, że najwyższa pora się rozstać, bo jesteśmy sobie coraz bardziej obcy.

Sama już nie wiem, czy to ja się poddałam i zaprzestałam tej walki w pojedynkę, czy to on już dawno temu położył na nas krzyżyk.

 

 

Bez tytułu
Autor: solei
01 lipca 2006, 10:16

 

„Inni ludzie są ważni, ale na kilka lat, na pół życia, na popołudnie. A bez przerwy przebywam jedynie ze sobą i dlatego dla siebie muszę być najważniejsza.” (R. Dancewicz )

 

Chyba powinnam zapamiętać

 

Bez tytułu
Autor: solei
28 czerwca 2006, 22:32

Po pierwsze: nauczyłam się połykać małe proszki bez popijania wodą

Po drugie: zdaje się, że zaczął się trudny okres – odrzutowce (inaczej zwane – chyba – chrabąszcze) zaczynają grasować

Po trzecie: mam branie u 50-cio latków...!

Po czwarte: nieco lepiej dogaduję się z kolegami w pracy, bo zobaczyłam, że potrafią współczuć i wspierają mnie na duchu w związku z chorobą P.

Po piąte: P. ma jutro zabieg, który może wyjaśni w końcu co mu dolega

Po szóste: .... dziś P. odrzucił mnie od siebie na 2000 kilometrów, mimo że siedziałam na brzegu jego łóżka

Po siódme: boję się jakichkolwiek związanych z „Po szóste:”  decyzji

Po ósme: nie wiem co będzie dalej

Po dziewiąte: ... tu miga kursor ...

 

Bez tytułu
Autor: solei
27 czerwca 2006, 21:50

Jest we mnie coś takiego, co lubi pewne schematy i rutynę. I chyba idące za tym poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Dziś zauważam, że bardzo często do tego dążyłam, mimo, że jestem jeszcze młoda i powinnam była chwytać okazję, rozwijać się i zmieniać. Uparcie jednak tworzyłam sobie utarte ścieżki, zamknięte pudełeczka i bezpieczne podwórka.

 

Z P. także.

Kolejny raz mnie bardzo zranił. I w sumie polegało to w dużym stopniu na tym, że zburzył swym zachowaniem moje wyobrażenie o nim. Rozmazał ten obrazek, który budowałam przez dwa lata, poprzez dodanie kilku ostrych kresek zupełnie nie pasujących do mojej wizji całości.

 

Nie spodziewałam się po nim takiej reakcji, zaskoczył mnie zupełnie i nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć, nie wiem jak się zachować. Żaden schemat nie pasuje, żadne wydumane rozwiązanie nie przystaje do sytuacji. I szamocę się w tym wszystkim okrutnie, a z jego strony nie uzyskuję żadnej pomocy – wręcz przeciwnie, on spiętrza tylko to moje poczucie bezradności poprzez półsłówka, niedomówienia i zaszyfrowane sygnały.

Ale może nie powinnam się dziwić. Może to ja powinnam stanąć na wysokości zadania i podjąć to wyzwanie, które tak jawnie przede mną postawił.

Co czuje facet leżący w szpitalu, niepewny diagnozy i obolały? Czego oczekuje?

I dlaczego tak strasznie odrzuca swym zachowaniem, że zaczynam wątpić w to, co było między nami?

  

Nie jestem silna. I czasami tak strasznie przeklinam siebie za to.

 

 

 

Bez tytułu
Autor: solei
17 czerwca 2006, 21:41

Ostatnio w ogóle nie piszę (ale Sang i Tusiai też nie piszą. Naamah dopiero co ponownie zaczęła ;))

 

Zastanawiam się po co mi stałe łącze internetowe, skoro i tak z niego nie korzystam. Całe dnie spędzam w pracy, albo na „zapełnianiu czasu”, co pozostawia po sobie uczucie pustki. Z rozrzewnieniem wspominam czasy studenckie :)

Ostatnio pożarłam się z główną dyrektorką na Polskę i kolegami w pracy, bo nie lubię cwaniactwa, olewactwa i zwalania obowiązków na innych. Próbowałam dogadać się i wprowadzić klarowne ustalenia, ale zasady fair play nie wszystkim są na rękę – szczególnie tym, którzy dzierżą władzę. Idealistka ze mnie i naiwniaczka, której wydawało się, że przy dobrych chęciach może mieć miejsce choć odrobina sprawiedliwości. Po kilku kopach otworzyłam jednak oczy i przyznałam rację wszystkim tym, którzy od dawna mi mówili, że jedyną panującą w pracy zasadą, jest zasada wyższego stołka.

No to szukam nowej pracy :)

A dopóki jej nie znajdę, załagodzę stosunki z kolegami i  po cichutku stanę się tak cwana i egoistyczna, jak oni. Innymi słowy: nie będę zmieniała otoczenia, tylko dostosuję siebie do niego... W końcu taki lajf, nie? ...