Archiwum maj 2004


Bez tytułu
Autor: solei
26 maja 2004, 19:27

Odkrycie: gdy między zębami pozostają jeszcze resztki czekolady, należy zacząć wcinać kabanosa unurzanego w chrzanie i musztardzie. Rewelacyjny efekt smakowy.

...

Wniosek: rozmowa z Tusią uświadomiła mi, że mój “blogowy wizerunek” ma się nijak do rzeczywistości... Zabawne... Obawiam się, że nic z tym nie zrobię.

...

Spotkanie: kolejny nalot pana Michała (jak to zwykle wiosną i przy “wyjątkowych” okazjach) przypomniał mi, że wywalenie go z hukiem za drzwi mego życia, było moim najwznioślejszym dokonaniem.

...

The end.

Bez tytułu
Autor: solei
21 maja 2004, 21:24

Przypadkowa chwila przerwy. W drugim pokoju włączony telewizor – rzucone oko utyka.

Kiedyś, gdzieś już o tym czytałam. Bezprizorne ? – dzieci petersburskich ulic.

Widok taki, to jak trzaski pioruna w błogi, poukładany światek.

Popatrzyłam, posłuchałam, poczułam słoną gorzkość w ustach – i program dobiegł końca.

Wróciłam do notatek : konferencja w Elsinorze, Montrealu, Tokio, Paryżu, Hamburgu – te miasta są daleko od Petersburga. I dosłownie i w przenośni...

Jeszcze siedzi to w mym umyśle. Jeszcze staje przed oczami. Pewnie już niedługo.

Zabawne to wszystko.. Popatrzeć, posłuchać, poczuć i w diabły zapomnieć.

Ktoś coś powie, pobiegnie gdzieś z kamerą, coś rzuci prosto w oczy – i ogólnie jedynym efektem będzie chwilowe westchnięcie widza.

Twarde te światki – silnym murem otoczone. Na tyle silnym, że jeden dokument niewiele w układzie elementów zmienia. Ten piorun to z kategorii takich niegroźnych. Rąbnął sobie i zniknął bez pożaru. Piorunochrony działają niezawodnie. Jak mało co.

Ja wiem – tak już jest. Nie ma co się nad tym rozwodzić [choć u niektórych pożar wybucha – słyszałam o dziewczynach wyjeżdżających tam jako wolontariuszki]

Tylko generalnie to wszystko jest jakoś tak cholernie głupio zabawne...

A może mnie się tylko zdaje. Może potrzebuję nieco dłuższej przerwy:

...Elsinora, Tokio, Hamburg, Elsinora, Tokio, Hamburg, Elsinora...

i cztery inne "cegły" do zdania

 

Bez tytułu
Autor: solei
15 maja 2004, 23:04

Kolejny raz usiadłam przed klawiaturą, by napisać o tej, widzianej przed tygodniem, sztuce. Przez siedem dni próbowałam wsadzić w słowa myśli, które pojawiły się tuż po brawach i towarzyszyły mi w ciągu wieczornej drogi powrotnej przez – jakoś tak nieadekwatnie – błyszczące miasto. Myśli te zjawiły się, trawiły środek i ulatniały z każdym nowym dniem.

Notki zaczynałam od kwestii wyciągniętego z dna szafy ubrania: “Czarna, tak lubiana, koszula. Do niej usta już mniej niż zwykle czerwone, lecz za to czarna kreska na powiece nieco mocniej pociągnięta” – zaczynałam i nie kończyłam. Nie wyszło.

Nie wyjdzie. Porzucam temat. Po tygodniu z tych myśli została jedynie fascynacja tą koszulą – przypomniałam sobie, że lubię siebie w czerni a za rzadko ją noszę.

Sztuka była o bezsensie, młodości, erotyce, samobójstwie – górnolotne tematy. Choć groteskowo przedstawione, jakieś wrażenie wywołały. A mimo to, w mej głowie pozostał jedynie kawałek przyciasnej szmatki. Po niecałym tygodniu odczucia spłaszczone zostały do formatu streczowej bluzki na guziki. I odbyło się to banalnie prosto. Samoistnie.

Tylko tydzień. A tu, mimo, że  po latach, banałem nie świszcze. Myśli same przeskakują na nieodpowiednie tory – ot tak nagle, bez przyczyny i w niewygodnym momencie. Czasami za myślą pójdzie czyn...

W odpowiedzi bardzo miłe słowa, ale jakoś tak wyjątkowo dużo w nich żartu. A dzień później zaskakujący mail: “Wiesz, taka mała prośba. Może jednak nie pisz sms’ów. Moja dziewczyna jest strasznie zazdrosna. Nie chcę zaszkodzić mojemu związkowi. Lepiej żebyśmy utrzymywali kontakt  e – mailowy. Tak na wszelki wypadek.” [?!!]

Założyć myślom kaganiec, przyduszającą obrożę i na smyczy wyprowadzać na spacer.

I może – tak banalnie i samoistnie – pozwolić im się w końcu ulotnić.

dodatek z 17.maja :  w odpowiedzi na krótkie " no tak, rozumiem.. Ok,  to trzymaj się, pa"  otrzymałam: " Nie lubię jak tak piszesz! Postaraj się mnie zrozumieć. Nie chcę zrywać z Tobą kontaktu! Nigdy!! Pamiętaj o tym..." . Nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem pewnych posunięć tego człowieka.

Bez tytułu
Autor: solei
12 maja 2004, 14:50

Jest coś takiego w wiosennym powietrzu, że bolą mnie od niego śluzówki w nosie – wbija się ostrzami przy każdym wdechu.

I ostatnimi czasy tak samo mocno boli mnie w nosie na randkach – jest w powietrzu siekiera dymu papierosowego, który równie intensywnie siecze mnie w śluzówki.

I pojawia się ból głowy, od wiosennego rozchybotanego ciśnienia. I boli mnie głowa od randkowych, głupawych niestabilności. I jedno i drugie lubię, ale i jedno i drugie nie we wczesnych swych podrygach. A w jednym i drugim zauważam – ostatnio – tylko to.

Jakoś się zmieniłam. Zdaje się, że na gorsze. Nie przywiązuję już takiej wagi do wiosennych uroków i nie dostrzegam żadnego uroku w beznamiętnych spotkaniach. Tylko jedna strona odnajduje w tym przyjemność – nie ta moja. Odechciewa mi się więc tracić czas... To brzmi podle, wiem, ale co zrobić skoro brakuje mi w tym fascynacji?

Dawniej byłam chyba mniej wymagająca, a z czasem wyostrzył się nos, wyostrzyły się zmysły.. Mnie się nie chce z nimi walczyć. Nie mam ochoty robić czegoś dla zasady. Nie mam ochoty spotykać się z kimś, by tylko “się spotykać”. Ja już chyba potrafię być sama. Nie chcę ale potrafię. Dlatego na pytanie: “I co? Umówiłaś się z nim?” odpowiadam krótko..

A niektórzy mówią, że akurat tę zasadę – ciągłe dawanie szansy – trzeba w sobie pielęgnować. Trzeba chcieć inwestować w ludzi swój czas, by zaczął się zwracać z nadwyżką... E, nie wiem, z mikroekonomii byłam nędzna.

Nie, nie, nie chce mi się tego dłużej roztrząsać – aktualnie ważniejsze sprawy mam na głowie...

Wymówka? .. Cóż, to przecież i tak jest nieistotne.

Bez tytułu
Autor: solei
08 maja 2004, 22:09

mam wrażenie, że jestem nieszczera - wobec samej siebie

czy tak w ogóle można?

co za absurd

 

- podporządkowanie

kiedyś powiem sobie dość