Zżeram paczkę paluszków sezamowych z zapałem odpowiadającym wysiłkowi powstrzymywanych nerwów. Głosy kłótni dobiegającej zza drzwi i moja w tym bezsilność. Ani słowa – mówię sobie w duchu – ani słowa wypowiedzieć się waż. Bo to byłoby dla nich jak wskoczenie na wagę, której szale tkwią jeszcze na równej wysokości, mimo że w poziomie huśtają się z furią.
Bezwzględne ciosy z jednej strony, poddańczo uniesione ręce z drugiej, choć przy tym tak obłudne i nieszczere, że aż się słuchać nie chce.
Ani słowa – mówię sobie w duchu i zżeram paluszka.
Sędzia ze mnie okrutny. Przysłuchuję się, analizuję, przyporządkowuję punkty i racje. Widzę to, czego nie widzą oni sami. Te ich myśli skłębione w sposób nielogiczno – chaotyczny. Te ich słowa idące za myślami przez splątany język.
To wszystko to supeł wielu wątków. Pociągnięta jedna myśl wlecze za sobą inną. Tę z prehistorii ich związku, gdzieś tam kiedyś przygłaskaną przez jeszcze tkliwą, wszystko wybaczającą miłość, a teraz obrosłą i wzmocnioną przez szereg powiązanych z nią innych krzywd. Wyłania się więc ten pochód nieopatrzonych ran i rzuca się na przeciwnika dusząc mu wszelkie argumenty w gardle.
Nie da się polemizować ze spaczonymi wskazówką czasu zdarzeniami, nie da się dyskutować i uzasadniać dawnych wyborów czy słów. Wszelkie myśli pociągną za sobą szereg nowych i jeszcze nowszych – a raczej jeszcze starszych. Ta furia wyrzucanych oskarżeń przypomina mi czasami odruch wymiotny pamięci.
I niby wiem i rozumiem, bo można powiedzieć, że pięć lat z psychologią miałam do czynienia, ale w sumie nie rozumiem i nie chcę rozumieć, bo przepełniona echem ich emocji stoję z bezsilnie opuszczonymi rękami i patrzę jak wbijają w siebie te dawki trucizny. Czy rodzicom się wydaje, że mogą przeżywać swoje sprawy tak wyłącznie między sobą? Że tylko oni mają monopol na martwienie się o dzieci? Każdą ich krzywdę przeżywam wraz z nimi.
I gdzieś tam w mym środku utwierdza się myśl, że tyle błędów ile oni teraz między sobą popełniają, mnie uda się uniknąć. Że nauczona ich przykładem wyzbędę się tych wszystkich nieuzasadnionych lęków, szałów, oskarżeń, ciosów.
W teorii utwierdza się myśl, a w praktyce podobno dzieje się wręcz odwrotnie.