12 lipca 2008, 13:22
Zdezorientowana jestem.
Wróciłam do niego. Jestem już prawie tydzień i z każdym dniem jest coraz „lepiej” – gdzie lepiej oznacza stopień jego zaangażowania… a raczej okazywania tego zaangażowania. Zapewnieniom miłości, szczęścia i radości z mojej obecności nie ma końca. Przytulankom, pocałunkom i deklaracjom iż „ja to ta jedyna” również. Niby sielsko anielsko, nie powiem – to balsam na rany mego serca i przyczynek do poczucia ulgi z powodu odzyskania siebie, jednak jest jakieś ale. To niepewność i niedowierzanie. Niewiara, iż można tak gwałtownie zmienić swój stosunek do drugiej osoby. Skąd nagle taki zwrot uczuć? Skąd nagle spadająca i przyduszająca tęsknota? Skąd nagle ta pewność, że mnie kocha najbardziej, że nigdy tak nie kochał? Skąd to „nagle”??
A może zdrada?
Cień nad doliną Edenu.