Jestem uzależniona od lusterka. Zawsze trzymam je w torebce, choć to wcale nie oznacza, że non-stop się w nim przeglądam. Potrzebuję go w tych trudnych momentach, gdy sytuacja wymyka się spod kontroli i trzeba szukać pomocy w innej strefie świadomości.
Niesprecyzowana, nieokreślona i rozchybotana samoświadomość.
Ostatnio długo, boleśnie długo, wpatrywałam się w lustro, szukając w nim siły. Patrzyłam na podkrążone oczy i pojawiającą się delikatną siateczkę zmarszczek. Szukałam w tej twarzy dorosłości i dojrzałości, która pozwoliłaby mi wyprostować skulone ramiona i podnieść brodę. I powstrzymać wiszące na rzęsach łzy.
Wpatrywałam się w tę twarz, by dostrzec swoje lata i idącą za tym odporność na ciosy. Wewnątrz czułam się jak dziecko. Skrzywdzony gówniarz, który opieprzony przez kierowniczkę szuka schronienia u mamy.
Patrzyłam więc na tę zranioną istotę i zaczynałam dostrzegać jak jej twarz stopniowo tężeje, w oczach pojawia się wyraz zacięcia i odwagi a szczęki zaciskają się. Powoli docierała do mnie świadomość, że nie ma już dziecka, które może wylewać strumienie łez, bo ktoś miał zły humor i się przejechał. W lustrze odbijała się przecież twarz 27 – letniej kobiety, która powinna mieć już nieco stwardniały tyłek od życiowych kopów i stalowe oczy, w których nie pojawiają się już łzy z byle powodu.
I powinna mieć już świadomość, że cudze słowo nie ma prawa umniejszać jej wiary w siebie i we własne siły. Nie w odzewie innych ludzi powinna szukać potwierdzenia swojej własnej wartości, nie w ich oczach wyszukiwać elementy do budowania obrazu siebie.
A jednak to robię. Chociażby w chwili, gdy spoglądam w lustro i jako obserwator patrzę na siebie z dystansu. Pojawia się więc znowu czynnik zewnętrzny – obraz, który widzą inni, i ten obraz pozwala mi odnaleźć w sobie siłę, by zacisnąć zęby i powstrzymać łzy…
Małe dzieci patrzą w lustro i na tej podstawie budują swą samoświadomość. Ile więc we mnie musi być jeszcze z dziecka, mimo posiadania 27 – letniej twarzy? Dużo za dużo.
Wewnętrznie wciąż czuję się jak smarkacz, a obraz, który dostrzegam wpatrując się intensywnie w lustro, wywołuje czasami wręcz zaskoczenie z powodu istnienia tego dysonansu..
PS. W zeszłym tygodniu byłam na filmie: „Małe dzieci”. W zbyt wielu momentach mogłabym się utożsamić z bohaterami.
(Rewelacyjny film. Polecam!)
A w formie dodatku (no niech już będzie, a co mi tam ; specjalnie dla Kontestatora i *Ka) – „5 grzechów głównych”:
1. W wieku lat 15-tu miałam fioła na punkcie Backstreet Boysów… Wstyd i hańba.
2. Tusiai jest moją koleżanką, którą poznałam na studiach zanim jeszcze pisałyśmy nasze blogi. Ale znam osobiście jeszcze dwóch Panów z Warszawy (w tym jednego bardzo dobrze Wam znanego, bo świetnie piszącego – wielka szkoda, że zlikwidował już swojego bloga), których poznałam właśnie na blogowisku. Znajomość opierała się początkowo na mailach albo gg, ale finalnie spotkałam się z nimi w realu kilkakrotnie.
3. Jedna z pierwszych umieszczonych notek w tym blogu (ta o mojej tragicznej jeździe autobusem na uczelnię) była względnie oszukiwana, bo stanowiła zlepek wielu różnych przypadków, a nie wydarzenie jednego dnia… Ale kolejne notki to szczera prawda :)))
4. Mam jedno ucho odstające, co stanowi dla mnie odwieczny kompleks, w związku z tym zawsze (!!) noszę rozpuszczone włosy.
5. Podobno mój „blogowy image” nie prezentuje się zbyt ciekawie, bo piszę tu prawie zawsze wtedy, gdy jestem w kiepskim nastroju, ale tak naprawdę jestem bardzo wesołą osobą… I, mimo, że na blogu niezwykle rzadko mi się to zdarza, w rzeczywistości często przeklinam… Iii… bardzo lubię seks. Czasami zdaje mi się, że nawet o wiele bardziej niż moi dotychczasowi partnerzy :)
Aha, jeszcze jedno. Przyznaję szczerze jak na spowiedzi, że mam żal do Naamah, za to, że nie przysłała mi swojego (normalnego) zdjęcia, mimo, że obiecywała mi to, gdy wysłałam jej swoje…
I jeszcze jedno: bardzo żałuję że Ormuzd nie pojawia się już na moim blogu. Niezmiernie ceniłam sobie jego komentarze.
Mam teraz wytypować kolejne osoby? Niech więc będzie : Iwcia_iwon, Fanaberka, Martynia… a czy jest jeszcze ktoś, kto się nie zwierzał?