08 lutego 2006, 12:55
Senność. Nic się nie dzieje. Dni umykają zbyt szybko i zbyt rutynowo, by mogło z nich zostać we mnie coś więcej ponad to zmęczenie, które nawet w wolny dzień daje o sobie znać.
Kawa nie stawia na nogi, sen nie przywraca trzeźwości myślenia. Apatia mnie ogarnia, ale zwalam to na tę nieciekawą pogodę.
Jakieś mgliste, wczesno – studenckie bądź też licealne ideały przysypane zostały… sama nie wiem czym……, niczym polskie dachy śniegiem – tylko czekać, kiedy zostaną pogrzebane. Ale nic to. Szamocę się pomiędzy bardzo trzeźwym, tudzież bardzo pijanym, spojrzeniem na swój stan: „Jestem szczęśliwa.” lub „Szczęśliwa? Nie, nie jestem”... Kiedyś w końcu odgadnę – może zbyt pochopnie. Albo może po prostu zbyt późno.