Archiwum 27 września 2005


Bez tytułu
Autor: solei
27 września 2005, 20:13

Wciąż te granice.  

Gdzie ich szukać i jak określać?

Gdzie postawić kreskę i wyznaczyć moment, gdy zaczyna się, w którąkolwiek ze stron, przeginać?

 

Nie chcąc dawać kopać się w tyłek, starałam się nie dać bezpardonowo wykorzystywać i żądałam określonych, jasnych praw dla siebie.

I kiedy już myślałam, że nauczyłam się zachowywać równowagę, zostałam uznana za egoistkę.

 

Gdzie jest więc bariera, która rozgranicza naiwność, głupotę i pozwalanie by nas wykorzystywano, od postawy pełnej empatii, troskliwości i zdolności do pomocy w imię wyższych, np. „rodzinnych” ideałów?

Do kiedy poświęcać się, by móc jeszcze zachować do siebie szacunek? Kiedy pomagać, a kiedy powiedzieć: „stop, więcej nie pomogę, bo to już będzie godziło we mnie, będzie naiwnością”?

Gdzie jest granica pomiędzy egoizmem a zdrowym egoizmem?