Bez tytułu


Autor: solei
27 września 2005, 20:13

Wciąż te granice.  

Gdzie ich szukać i jak określać?

Gdzie postawić kreskę i wyznaczyć moment, gdy zaczyna się, w którąkolwiek ze stron, przeginać?

 

Nie chcąc dawać kopać się w tyłek, starałam się nie dać bezpardonowo wykorzystywać i żądałam określonych, jasnych praw dla siebie.

I kiedy już myślałam, że nauczyłam się zachowywać równowagę, zostałam uznana za egoistkę.

 

Gdzie jest więc bariera, która rozgranicza naiwność, głupotę i pozwalanie by nas wykorzystywano, od postawy pełnej empatii, troskliwości i zdolności do pomocy w imię wyższych, np. „rodzinnych” ideałów?

Do kiedy poświęcać się, by móc jeszcze zachować do siebie szacunek? Kiedy pomagać, a kiedy powiedzieć: „stop, więcej nie pomogę, bo to już będzie godziło we mnie, będzie naiwnością”?

Gdzie jest granica pomiędzy egoizmem a zdrowym egoizmem?

 

28 września 2005
chyba chodzi o to,żebys Ty się z tym wszystkim dobrze czuła,hmmm?
Ormuzd
28 września 2005
Eee tam, nie chwaląc się (no a właściwie - chwaląc się) mógłbym długo różnych takich cytować. Ale po co? Skoro jest swojskie: \"nie rób drugiemu, co tobie niemiłe...\"
pozdrawiam
28 września 2005
Kiedyś powiedziałbym, że to zależy od naszego serca... Dziś nie jestem tego całkowicie pewien...
łp
28 września 2005
nie żadnych granic, poza tymi jakie sami sobie wyznaczamy..
27 września 2005
Nie wiem... Dużo o tym myślałam, ale wciąż nie znajduję odpowiedzi.
27 września 2005
Ja tam nie wiem. W moim słowniku nie ma słów \"poświęcenie\" i \"bezinteresowna pomoc\", więc żadnych granic ustalać nie muszę...
27 września 2005
to my sami wyznaczamy granice.
zostałaś uznana? a jakim prawem?

Dodaj komentarz