16 listopada 2004, 20:27
Po każdej górce musi być dolina. – taki sobie truizm.
I tych górek i dolin jest od licha we wszystkim – w emocjach, nastawieniach, wydarzeniach, zachowaniach itd., itp.
Falowanie i spadnie.
Czasami mnie się zdaje, że lepiej jest nic nie przeżywać. Nie czuć wzniośle, nie „szybować w chmurach”, nie zachłystywać się chwilami, by nie potłuc sobie tyłka spadłszy na ziemię. Nie będąc w górze nie jest się na dole. Nie tańczącym na linie nie grozi upadek.
Jedynie spacer po płaskowyżu – przy stałych emocjach, oczekiwaniach, wydarzeniach jest tym, co zapewnia bezpieczeństwo… wszelkie „górne i durne” emocje to inwestycja wysokiego ryzyka. I jakże często się nie zwraca.
- Napisałam to już parę tygodni temu, a teraz znalazłam porządkując twardy dysk.
Czytając to pomyślałam jedno: a lepsza jest niby monotonia?
[I ciekawe co prędzej człowieka zabija]…
Ile warte są takie myśli i słowa po tygodniach, miesiącach, latach, skoro tak szybko tracą na aktualności?
Zresztą sam ich sens: „Dlaczego niebo jest niebieskie? Nie chcę żeby było niebieskie. Lepiej żeby było różowe!”…
Bzdury.
PS. A to już przecież rok na blogowisku! … Ciekawe kto jest bardziej wytrwały: ja czy Wy? ;-) Dzięki za bycie tu!