17 grudnia 2004, 16:56
Czasami zbyt dużo słów. Czasami zbyt dużo złości pojawiającej się tak totalnie znikąd. Czasami wstaje się w – zdawałoby się – dobrym nastroju, by w ciągu następnej minuty wywołać awanturę.
Zbyt dużo słów wylewających się tak totalnie znikąd.
A później zamknięte drzwi. A jeszcze później pojawiająca się nagle i waląca obuchem w głowę myśl, że może już nigdy nie będzie dane odwrócić sensu wykrzyczanych myśli – a przecież pojawiły się one tak totalnie znikąd!
Zaczęłam wczoraj oglądać ten dokument na Polsacie – o powodach popełniania samobójstw.
Wytrwałam przed telewizorem może 10 minut.
Zemdliło mnie. Psychicznie. Długo nie mogłam usnąć. Zupełnie jak wtedy, gdy w szkole średniej przypadkowo dostała się w moje ręce gazeta „Zły” zawierająca makabryczne zdjęcia ofiar wypadków, gwałtów, morderstw…Te sceny zatruwały mnie przez ponad tydzień. Do dziś mam przed oczami niektóre z nich.
Czasami ta świadomość, że może patrzy się na kogoś ostatni raz, pojawia się tak totalnie znikąd i zatrzymuje myśli w gardle bądź przekręca je o 180 stopni. Otoczenie wtedy dziwi się – o czym ty mówisz, o czym myślisz? Też ci głupstwa w głowie!
A przecież często śmierć wędruje bezczelnie tuż za wypowiedzianymi w gniewie słowami.
[A później ktoś robi zdjęcie i puszcza w internetowy obieg. Rzygać się chce]
A przed Waszymi oczami kolejne dzieło Naamah! :-))