06 lipca 2004, 10:03
Rozchwianie: oczekiwanie, zastanowienie, nadzieja, niepewność.
Nie lubię tego. Tkwi we mnie przemożna chęć poukładania wszystkiego w odpowiednie szufladki, wtłoczenia wydarzeń w opisany segregator. Porządek równa się stabilizacja i spokój... [czy nie jestem za młoda na takie podejście ? może to osobom w moim wieku nie przystoi? ;-)]
Lubię tę pewność i przewidywalność, która pojawia się wraz ze scharakteryzowaniem wszystkiego co mnie dotyczy. A aktualnie nie mogę tego zrobić. Nie potrafię określić swoich kierunków, nie mam drogowskazów, nie mam filarów – nic pewnego – ta łódka nie ma ani wioseł ani steru, a fale silne i rzucają gdzie popadnie.
Muszę przeczekać? Muszę się doczekać.
Cholera, nawet nie wiem co będę jutro robiła, a co dopiero za rok, dwa, pięć. Wszystko w moich rękach, wszystko przede mną : tylko co, jak, z kim, gdzie, kiedy i za ile?... Za dużo tej wolności jak dla mnie.
Tylko w wyniku stabilizacji, można myśleć o szaleństwie. Tylko gdy istnieje stabilizacja, pojawia się pragnienie szaleńs
twa [?]