JAK NARKOTYK..


Autor: solei
14 listopada 2003, 21:00

Kto uwielbia czytać powieści tak jak JA?!!

Bo z ręką na sercu przyznaję, że je pochłaniam. I aby dodać wyrazu tym słowom, informuję, że: w 6-tej klasie obowiązkową lekturą była “Ania z Zielonego Wzgórza”, a , że ja wyjątkowo nadobowiązkowa jestem, to sobie doczytałam – owej Ani – jeszcze 9 pozostałych tomów.    Parę latek później dorwałam się do “Sagi o Ludziach Lodu” i w dwa tygodnie zimowych ferii pochłonęłam 40..parę tomów tej historii. Wyjątkowo ciekawe pozycje, które nie są w formie “tasiemcowej” czytam po kilka razy...

No to po takim wprowadzeniu mogę się przyznać do moich – aktualnie – dwóch ukochanych pozycji: “Pestki” i “Samotności w sieci” .

“Pestka” to opowieść o kobiecie, która “na zabój” kocha faceta. On ją ... w sumie też kocha....ale się waha, bo jest żonaty i “dzieciaty” i zdaje się, niespecjalnie wie, co z tym fantem zrobić! Biedna “zakochana na zabój” chętnie za niego tę decyzję by podjęła, ale jej wrodzona szlachetność na to nie pozwala. Kolebie się więc z tym uczuciem jak łajba na morzu (i to jeszcze w czasie sztormu!.... owy związek jest autentycznie burzliwy!!). Aż w końcu nie daje rady i idzie na dno... – rzuca się pod tramwaj! (cel osiąga!!) , a jej ukochany włosy z głowy rwie w rozpaczy!! ....;((

I tak się kończy historia “produkowana” przez drukarnie od dziesięcioleci, a za każdym wznowieniem edycji zalewana hektolitrami łez wiernych czytelniczek....i ich córek....i ich wnuczek!!

Druga pozycja: “Samotność w sieci”. Powieść już zdecydowanie bardziej współczesna: z tymi wszystkimi małpami, myszkami i mailami.   Bohaterowie poznają się .....nie, nie na czacie, ani GG, tylko poprzez maile – i to zupełnie przypadkiem! ( zastanawiające! :/)      Ooooczywiiiścieee – jak to w tym e-świecie zwykle bywa – zakochują się w sobie bez pamięci!!   Romansik sobie snują – początkowo dziecinnie niewinny! – ale , że serce to narząd ognisty, to od seksu internetowego do tego klasycznego (i tu nie mówię o pozycji!!) droga nie daleka....  Wszystko byłoby pięknie i cacy, gdyby nie jeden mały...drobniutki szkopuł!! – ona jest “mężata” !   No, a że bohaterowie (niemalże jak ci od Mickiewicza czy Słowackiego!) honoru w sobie mają więcej niż my razem wzięci, to kac moralny takich ich męczy, że facet nie wytrzymuje i ... rzuca się pod pociąg.... a bynajmniej taki ma zamiar w momencie , gdy kończy się książka!!

O reakcji czytelniczek na takie “finito” pisać już chyba nie muszę. Pozwolę sobie tylko zauważyć analogie pomiędzy “Pestką” a “Samotnością..” : trójkąt, “obłęd” porzuconego partnera i śmierć pod metalowymi kołami!!....(bynajmniej w tej pierwszej)... ech!     Więc, drogą dedukcji  łatwo się da przewidzieć zbiorową histerię fanek powieści!!

Obydwie książki zajmują honorowe miejsce na mojej półce. Zresztą , gdy ostatnio przeglądałam zawartość mojej domowej biblioteki, z niesmakiem zauważyłam, że dominują w niej powieści miłosne ... i to niektóre tak tandetne, że aż wstyd się przyznać!

I wydało mi się to nagle bardzo dziwne... bo przecież w życiu nie słyszymy zbyt często o tak gorącej miłości, która doprowadziłaby do zamachu na własne życie.

Przeżywamy romanse – które zjawiają się i przemijają jak katar. Zaczynamy z kimś mieszkać i po roku wyprowadzamy się , czy też zawieramy związki małżeńskie, które nie rzadko kończą się rozwodem.

I mało kto z powodu złamanego serca rzuca się pod autobus (np. takiego śmierdzącego “Solarisa”). Mało kto stwierdza , że to miłość aż po grób (no, chyba , że w czasie zaręczyn, u przyszłych teściów!). Mało kto rzeczywiście tak czuje i wyraża to w czynach (chyba, że jakiś niepoprawny romantyk stojąc z gitarą pod “jej” oknem!).

Mało kto tak czuje a jednak tak wielu książki kupuje!   I szprycujemy się tym lofstorami, niczym osiłek sterydami w siłowni, zatruwając sobie umysły do tego stopnia, że później ciężko nam jest żyć normalnie.     Tworzymy sobie wizję “idealnej miłości” i przykładając ją, niczym szablon, do każdego związku, odrzucamy po kolei coraz to nowych partnerów.

Nie musimy długo czekać, by uzbierała się pokaźna kolekcja, bo przecież życie to nie bajka o kopciuszku – nawet w wersji hard. I w każdym związku pojawia się z czasem coraz więcej zgrzytów i brzdęknięć, które podmywają jego fundamenty niczym fale klif w Trzęsaczu ...   Tylko, że w tej mieścinie, aby utrzymać w istnieniu ostatnią ścianę kościoła , bierze się “za bary” z żywiołem (niczym Winicjusz z bykiem o życie Ligii) i wszelkimi sposobami powstrzymuje się wdzieranie morza w ląd.

Nam , walcząc o związek, nie zawsze chce się “brać za bary” z życiem. Nie zawsze się chce miłość sklejać , cementować, betonować... bo w sumie po co? Przecież i tak idealna nie jest! .... “bo wiesz Maruś?! Ty to mnie nie kochasz!! Na pewno nie zrobiłbyś dla mnie tego , co Romeo dla Julji , co ? Więc idź sobie!! Znajdę sobie nowego chłopaka!!”

Szukamy więc nowego partnera, mając wciąż dźwięczące w uszach słowa piosenki: (ckliwej – zaręczam!!) ... “love letters straight from your heart”...

Stoją sobie moje romansidła na półce, czekając, aż po raz piąty po nie sięgnę i pewnie się nie mylą!   Troszkę zbyt wcześnie zaszczepiono mi miłość do książek (i fantazji), bym mogła teraz sobie ich odmówić.   I pewnie gdyby polonistka wiedziała, że poprzez “Anię z Zielonego Wzgórza” czy “Tego obcego” wywoła u mnie taki “pociąg do romansów” , to nie podsuwałaby mi nigdy tych książek... ( a miała takie dobre chęci: żebym podciągnęła się z polskiego... i tak na koniec roku miałam 3 :/)

Jednak “było – minęło”!! Jestem już zarażona tym wirusem rozsiewanym przez, coraz to nowe wydawnictwa i wyleczyć się z tej choroby.... chyba nawet nie bardzo mam chęć.... Szczególnie taką jesienią jak teraz :/...

No i co? Kto uwielbia czytać powieści tak jak ja?... Może jakiś mężczyzna, hm?... :>

 

Gorąco polecam:

Anka Kowalska : Pestka.

Janusz L. Wiśniewski : Samotność w sieci.

15 listopada 2003
To wszystko wina braci Grim. Od najmłotrzych lat bombarduja nas opowiesciami w stylu spiaca królewna, piekna czy bestia itp. Każda z tych nic im nie ujmujac bajek kończy sie tak samo. Biały koń i napis "i zyli długo i szczęśliwie". I to wszystko tak jakby pierwszy pocałunek księcia unicestwiał wszystkie kłopoty. I z takim przeswiadczeniem ruszaja w swiat coraz to nowe tabuny kobiet. A zycie to nie bajka! Ale właśnie dlatego jest piekne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
15 listopada 2003
ups... sorry siakos tak samo sie napisalo, dobranoc
15 listopada 2003
Odnosnie tego co napisal Konti, to racja ze media, w drugiej kolejnosc filmy a dopiero w trzeciej ksiazki (tak mi sie wydaje) maja wplyw na postrzeganie swiata i odczuwanie tak abstrakcyjnych pojec jak piekno, milosc, poczucie przyzwoitosci, dobra itd. Abstrahujac troche od zwiazkow to zawsze mnie zastanawia czemu jak jest jakas kobieta o wyjatkowej urodzie to wszyscy przyznaja ze jest piekna ? Przeciez nikt nie opisal piekna a jak sie rodzisz to bez takich abstrakcyjnych wyobrazen... kobiety Rubensa wydawaly sie piekne bo grube, a teraz odwrotnie. I wlasnie kiedys obrazy i ksiazki a teraz glownie media i film kreuja nasze wyobrazenia nt piekna, milosci, wzorcow postepowania etc etc. (zawsze to wykorzystuje bom balaganiarz i jak ktos powie ze mam balagan to kaze mu zdefiniowac co to jest balagan hahaha przeciez dlaczemu ksiazki rowno ulozone sa "w porzadku" a nie porozrzucane po podlodze... przeciez to co mam w pokoju to jest "haos" artystyczny i tyle :DDD - tyle ze tu przeginam bo poczucie "porzadku" da sie
15 listopada 2003
Może, może. Najlepsze książki wydaje "Znak" i "Amber ! Co do ulubionych to będzie Thomas Harris i Fryderick Forsyth, choć z drugiej strony klasyką rosyjską też nie pogardze (to ostatnie to po to by nadać wypowiedzi znamiona pretensjonalizmu, choć poza tym Bułhakow czy Dostojewski są w końcu całkiem konkretni, nie ?). Co do wpływu książek na tworzenie związków międzyludzkich, to ja bym jednak uważał. Wydaje mi się, że problem jest dużo bardziej złożony i dotyczy raczej mass-mediów (nawet jeżeli "nie używsz" gdyż "używają" inni, więc pośrednio lub bezpośrednio jesteś pod ich wpływem) aniżeli wybranych romansideł. Dla mnie książka to chyba jednak bardziej forma oderwania się od ponurej rzeczywistości czy próba wykreowania sobie jakiejś alternatywnej rzeczywistości, a to, że czasami fikcja literacka kształtuje nasz byt i zaczyna żyć własnym życiem w świecie realnym jest zupełnie osobnym - nomen omen - rozdziałem. Dobranoc...
14 listopada 2003
Dziękuję Solei za mądre słowa...... Ty zawsze tak ciekawie wszystko wytłumaczysz i w taki sposób że naprawde to do mnie przemawia dziękuję że jesteś
14 listopada 2003
Ha! Prawie jakbym siebie czytała. Bo i wszystkie tomy perypetii Ani (tylko to już trochę dawno temu było) przeczytałam, a na moich półkach dumnie stoją książki Margit Sandemo (i to nie tylko 47 tomów "Sagi o Ludziach Lodu", ale też i "Saga o Czarnoksiężniku", "Saga o Królestwie Światła"... zresztą wydawnictwo Pol-Nordica w ogóle wydaje genialne książki!). A "Pestka" to ulubiona książka (i film też!) mojej mamuśki. "Samotność w sieci"... lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy z siecia właśnie mają coś wspólnego...
Teraz co prawda czytam prawie wyłącznie książki o tematyce pedagogicznej, ale i na sięgnięcie do moich ulubionych próbuję znaleźć czas. Tyle, ze jakos nie tylko miłosne. Np. Remarque'a czytam namiętnie - i gorąco polecam!
I z tego wszystkiego tylko nie pasuje, że jestem mężczyzną, bo przecież do nich było pytanie...
Pozdrawiam.

Dodaj komentarz