Impuls
22 listopada 2003, 00:06
Dziś kolejny raz pojawił się ten impuls. Stałam na przystanku, podjechał Solaris i zapragnęłam wsiąść. Tak jak dawniej. Przejechać tych parę przystanków, przejść w 10 minut piechotą i znowu znaleźć się w firmie. Uśmiechnąć się do recepcjonisty, odebrać kartę
, przejść przez bramkę, korytarz, winda... Przywitać się z M. – uśmiech, radość, zawsze śmiałyśmy się z rana – na dzień dobry i na żegnam; z nią było tak łatwo zrywać boki! Komp, programy, Outlook i maile.... Jak ja uwielbiałam, gdy od razu była od Niego wiadomość. Boże! Tylko dla Niego chciałam tak bardzo przychodzić; przez Niego wstawałam z uśmiechem na ustach, a nie z przekleństwem kolejnego dnia pracy... Uwielbiałam Go, uwielbiałam dni przez Niego, uwielbiałam tę pracę przez Niego.... i zawsze dzień był zbyt krótki, zawsze czułam niedosyt i żal, że muszę wyjść... wszystko przez Niego...zawalona praca, niewyrobione normy też przez Niego.... Chciałabym znowu pojechać do firmy...
Dodaj komentarz