BOLESNA PROWOKACJA


Autor: solei
18 listopada 2003, 20:21

Napisałam to wczoraj; mój nastrój był zdecydowanie inny niż dziś, dlatego teraz, kiedy czytam to ponownie, nie podobają mi się pewne sformułowania i myśli. Ale zostawiam to w pierwotnej formie , gdyż w przeciwnym razie postąpiłabym w sposób kłócący się, chyba, z naturą prowadzenia bloga.

Nadchodzą takie wieczory, kiedy zdajemy sobie sprawę, że to co przyjemne właśnie daje zdecydowany krok w przeszłość. W radiu – znowu – puszczają Sade; robi się tak sentymentalnie, spokojnie, cicho i można wtedy pozwolić sobie na chwilę....

gorzkich żali!! Do jednego z nich – zapewne – należy temat rodziców. Tych najbliższych, z którymi kontakt mamy codziennie, których tak strasznie kochamy, bo przecież przez tyle lat byli dla nas całym światem.....a którzy skrzywdzili nas, zdaje się, najdotkliwiej.  Przez “wieki” naszego dzieciństwa patrzyliśmy na nich niczym w obrazek. Co powiedziała mama było niepodważalne, co potwierdził tata, było święte. I prosto się nam żyło w stanie słodkiej nieświadomości oblicza własnych najbliższych. Tkwiąc tak, w tym przeświadczeniu, że człowiek może być doskonały, dojrzewaliśmy powoli do chwili by odlepić - ruchem powolnym i bolesnym – maski z ich twarzy.

Dzień, kiedy w końcu ujrzeliśmy ich prawdziwe oblicze, spowodował rozpad całej wizji świata. Oto stanęliśmy przed oczyma ludzi słabych, ułomnych, niedoskonałych, którzy cofali się przed biegnącym światem, którzy nie byli w stanie zapewnić nam dłużej opieki, wsparcia i pocieszenia. Kto w takim momencie nie poczuł się oszukany? Kto nie uświadomił sobie nagle, że zostaliśmy opuszczeni przez ludzi, którzy zdawali się obiecywać w nieskończoność rozpostarte skrzydła nad naszymi głowami?... I mimo solennych zapewnień, nagle przeistoczyli się w ludzi zupełnie obcych, pragnących puścić nas wolno, na pastwę zbrodni tego świata.Skoro oni – ci odwiecznie kochający – potrafili odwrócić się od nas, komu można ponownie zaufać?

Przychodzi więc taki moment, gdy musimy zbudować swój światopogląd na nowo. Kiedy poszukiwanie naczelnych wartości staje się harówką dnia codziennego... Kiedy patrzymy na ten świat, bez różowych okularów dzieciństwa i dostrzegamy jedynie ludzkie odchody! I grzebiąc, sfrustrowani, w tym co daje nam otoczenie, stwarzamy sobie dom na nowo. Ale już dom bez błękitnych firanek, bez kanarkowych obrusów i kapci w biedronki; bez ogrodu z huśtawką.

Jakim prawem dano nam doświadczyć życia w “raju” i niewinnych skazano na potępienie? Dlaczego pokazano nam co znaczy zaufanie a następnie zdradzono? Więc nie mówcie mi, że “piekło” jest poza nami, bo stwierdzę, że doświadczamy go za każdym razem, gdy pozwala się nam zerwać łuski z oczu. Z każdym odebranym złudzeniem zrzucani jesteśmy na samo jego dno...

Nadchodzą więc takie wieczory, gdy zdajemy sobie sprawę, że to co przyjemne, właśnie daje krok w przeszłość...zupełnie jak nasze “dzieciństwo”. I patrzymy na rodziców smutnym wzrokiem, wiedząc, że teraz już nam nie pomogą. Ich życiowe posłannictwo dobiegło końca. Teraz my pomagać będziemy im.

A świadomość ta niechaj będzie ostatnią łuską jaką zerwie się nam z oczu.

 

 

20 listopada 2003
I chciałem jeszcze zaznaczyć, że to do Martyni ludzie lgną i, że to dla Niej może być wkurwiające. Do mnie nie lgną, więc mnie wkurw nie łapie, ale jak będą lgnąć to wtedy mnie złapie.
19 listopada 2003
Jak dla mnie najwazniejsze jest stawianie pytania. To czy uważamy je za banalne czy w zniosłe jest dla mnie nie istotne. Gdyż wartościujac je zwasze w mniejszym lub większym stopnniu próbujemy na nie odpowiedzieć. A ten tekst zmusza nas do refleksji.
19 listopada 2003
Kochana Solei, i jak tu się nie uśmiechnąć czytając Twoje komentarze? ;) (P.S. jasne, że na Twoją obronę:) A Buziaka przyjmuję i odsyłam spowrotem:))
19 listopada 2003
Podobało mi się! Dojrzewanie... wierz mi, nigdy się nie kończy! Dzięki za troskę o moje biedne oczki :)))
Psycho--> Heartland
19 listopada 2003
z całym szacunkiem, czasem trzeba zrozumieć, czemu woda jest mokra, żeby móc zrozumieć dużo bardziej skomplikowane rzeczy.. (przenośnia! ale wiesz chyba, o co mi chodzi..) pozdrawiam :)
19 listopada 2003
niestety..taka kolej rzeczy...
19 listopada 2003
...czasami odwracają się już wtedy, kiedy jeszcze jesteśmy pod "kloszem"....
heartland
19 listopada 2003
to nawet nie tak, że dawno to było, czy mnie nie dotyczy ale to problem taki w stylu (tylko się nie obraź) "dlaczego woda jest mokra?".
heartland
19 listopada 2003
Eeee tam...
19 listopada 2003
A ja byłam szczęśliwa gdy zobaczyłam świat. Brudny, obłudny, trochę nieprzyjazny, ale prawdziwy.
18 listopada 2003
witaj...to sie nazywa doroslosc..czy Ci sie podoba czy nie...:/a ja wiem ze polegac w 100%mozna tylko na sobie..i to kurde nie zawsze;)
18 listopada 2003
Oczywiście, wciąż nie można żyć "pod kloszem" i kiedyś trzeba zacząć żyć na własny rachunek, ale to nie znaczy, że rodzice odwracają się od dziecka i teraz następuje zmiana ról. Fakt, co prawda na ojca nigdy nie mogłam liczyć, ale za to mam kochającą mamę, o której wiem, ze jeżeli będzie mogła mi w jakiejś sytuacji pomóc, to na pewno to zrobi - taka świadomość jest bardzo ważna.
18 listopada 2003
"Nauczyli nas regułek i dat Nawbijali nam mądrości do łba Powtarzali co nam wolno co nie Przekonali co jest dobre co złe Odmierzyli jedną miara nasz dzień Wyznaczyli czas na prace i sen Nie zostało pominięte już nic Tylko jakoś wciąż nie wiemy jak żyć" - to, ze zaczynamy zyc wlasnym zyciem, jest piekne, nie traktujmy jako obowiazek, cos niemilego. Strach, zlosc, obawa-normalne, ale uczucie cudowne. Zaczynamy zalezec wylacznie od nas samych.
18 listopada 2003
Ode mnie się mama i tata nigdy nie odwrócą! Jestem Ich pierwszym dzieckiem i kochają mnie bardziej niż pozostałą siostrę. A i chciałem zauważyć, że fakt, iż nadal siedzę pod kloszem starych nie przeszkadza mi w patrzeniu na świat po swojemu i szukaniu własnych wartości, które i tak kiedyś sprzedam dla wygodnej posadki w jakimś urzędzie, albo firmie importującej kaszki dla bobasów. I może trochę odbiegam od tematu, ale chciałem tylko zauważyć, że to co daje nam otoczenie to niekoniecznie odchody- zalezy po prostu jak na to patrzeć. PS. a wpis w księdze gości to taka gratisowa złota myśl, która być może pomoże Ci w rzeźbieniu własnego światopoglądu (chociaż pewnie już masz jeden- patrząc na tematy poruszane w notkach i ich długość- jestem tego pewien). Pokój!
18 listopada 2003
wiesz, to jest jak sen, z którego prędzej cy później trzeba sie obudzić. Role w moim domu zaczęły się powoli odwracać, coraz częścij to ja przejmuję obowiązki w domu, coraz częściej pyta się mnie, co bym zrobila w sytuacji z którą Ona nie może sobie poradzić. Rzeczywiście na początku było to dla mnie szokiem, coś na zasadzie:'jakto? przecież jak Ty sobie z tym nie poradzisz to tymbardziej ja nie będę umiała!'. Ale nigdy nie przestałam Jej ufać.. ... ..Ale się rozgadałam :) zaraz pochłoną mnie sentymenty więc kończę. Pozdrawiam :)

Dodaj komentarz