Bez tytułu
23 września 2005, 16:20
Czasami tak się zdarza, że za słodyczą od razu gorycz się sączy. Za sukcesem porażka, za miłą wiadomością, przygniatająca.
Dziś się obroniłam. Poszło gładko – piąteczka, a niedługo po tym informacja, która przytłacza i rozłupuje na drobiny dotychczasowe nadzieje i założenia.
Za radością łzy.
Szkoda. Mógł to być wspaniały dzień. A tak to z jednej strony zakończony rozdział, z drugiej otworzony następny mimo, iż wydawał się być otoczony całkiem jasnymi granicami.
Siedzę, gapię się w okno niczym wół na malowane wrota i w końcu konkluduję, że nie warto mieć nadziei, póki to coś nie stanie nam przed oczami w całkiem realnym kształcie. I nie warto mieć planów, jeśli tylko przekraczają granicę tygodnia.
Bo nie warto psuć sobie smaku dnia. Szkoda tej zniwelowanej goryczą słodyczy.
Jakoś nie czuję bym dziś cokolwiek osiągnęła.
1) masz typowy syndrom \"dobiegnięcia do mety\", szybko mija, i biegnie się dalej;)
2) do komentarza sang-froida - rzeczywiscie inteligentne kobiety miewają problem z nieinteligentnymi facetami, ale to chyba dobrze dla obu stron? A w ostateczności inteligencja polega i na tym, aby ją ukryć...
pozdrawiam
Są niestety rzeczy ważniejsze niż stopień na dyplomie.
Powodzenia, solei.
Gratuluję z całego serducha!!!:)
Dodaj komentarz