Bez tytułu


Autor: solei
02 lutego 2004, 23:02

Sesja za mną. Chwilowa radość, błogość. Pięty na biurku a dłonie za głową. Gwiżdżę na wszelkie obowiązki. I rano wstaję już nieco później. I później kładę się spać. I na gg posiedzę i gazety zza fotela powyciągam i przy śniadanku z rodziną pogadam i z koleżankami na spotkania się poumawiam ... ba – nawet do biblioteki pojadę i książkę “relaksacyjną” sobie wypożyczę ... Tak zrobię. Przez pierwszy dzień. Bo drugiego uświadomię sobie, że przecież mam tylko tydzień ferii a powinnam : książki od angielskiego odkurzyć, bo do egzaminu już niewiele zostało, zabrać się za materiały do pracy magisterskiej, bo w tym względzie przygotowania moje znajdują się na poziomie zero i promotor krzywo patrzy, przeczytać kilka zaległych materiałów do trwających rok przedmiotów, bo w tym semestrze urwanie głowy mnie czeka ... i tak w ogóle to terminy wiszą mi nad głową jak miecz.. czyjś tam, i relaks należy mi się jak praca pracoholikowi. Jednym słowem – na bimbanie nie mam błogosławieństwa ...

I tak oto mija uciecha z pozdawanych egzaminów. Poczucie powietrza w płucach i bezstresu w głowie bezpowrotnie znika i nawet udaje, że nigdy się nie pojawiło ... Gdzieś tam czai się zmora powinności, uderza centralnie w poczucie bezpańskości i wskazuje kierunki pilnego działania. Za jednym osiągniętym celem pojawia się następny – jak na pustyni, gdzie za jedną wydmą wyrasta następna a oaza jakimś trafem fatamorganą się okazuje. Wciąż od nowa i wciąż na nowo ...

Ale jeszcze dziś wsadzę nos w książkę – ot tak, tylko dla przyjemności – i jeszcze dziś pośpię nieco dłużej, bez nastawiania telewizora do pobudki,  i jeszcze dziś pobiegam jak bezpański pies po ulicach, bez poczucia winy, że : przecież z domu wychodzi się tylko po to, by coś załatwić,  i jeszcze tylko dziś pozwolę sobie, by w ogóle zapomnieć, że ciągle coś trzeba – bo trzeba by było trzeba ... Dziś i może jutro ...

A podobno największym sukcesem jest umieć się z sukcesów cieszyć. Choćby nieco dłużej niż tylko jeden dzień ...

02 lutego 2004
Nie, nie cieszyćsię będziesz do czerwaca. Do następnego ataku panik :)

Dodaj komentarz