Bez tytułu
21 kwietnia 2004, 15:39
Gdybym miała zobrazować moje aktualne życie, to powiedziałabym sztampowo: błękitne niebo, na którym pożądany jest widok pioruna. To jakiś całkiem zakręcony wywar zupny, w którym pływa wszystko, tylko nie tworzy to klarownej i określonej potrawy. To jakiś
chwiejny chód po linie zawieszonej zaledwie metr nad ziemią – bez motywującego strachu przed upadkiem. To jakieś takie coś, w którym jest (może być?) wszystko, ale w zaledwie spranych, pastelowych kolorach. Kiedy więc podejmuję decyzję, to mówię: mogę w lewo a mogę i w prawo – wsio rybka, bo to i tak niczego nie zmienia.Gdybym miała zobrazować siebie, to powiedziałabym: dwie proste, krzyżujące się i wiecznie stojące w opozycji – oto cała ja. Ambiwalencja na dwóch nogach.
Niech coś trzaśnie, albo się rozpadnie, albo się zbuduje, albo się stworzy, albo zaiskrzy iluzją, albo ... – niech to wszystko nabierze rozpędu, bo mięśnie mi zwiotczały od tego siedzenia na środku jeziora – w ciszy, bez wioseł.
Powiało banałem? Niech będzie. Ostatnio wszystkie słowa wydają się nie wychylać ponad trywialne określenia czegoś tam.
Dodaj komentarz