Bez tytułu


Autor: solei
12 stycznia 2004, 19:17

Spotkałam koleżankę, kumpelkę jeszcze ze szkoły. Sympatyczna osóbka, więc umówiłam się z nią na wieczorny wypad “wspominkowy”. Duża kawiarnia. Aromat napoi i tytoniu drażnił mi nozdrza, ale było miło – miły wystrój miejsca i miłe towarzystwo. Zaczęłyśmy wspominać, a że każda z nas pamiętała nieco odmienną wersję zdarzeń, uśmiałyśmy się przy tym do łez.  Najpierw jednak rozmawiałyśmy o teraźniejszości , o naszych małych, odrębnych światach. Ona – edukacja zakończona na szkole średniej, praca w sklepiku, chłopak i plany małżeńskie – wielka miłość. Ja – chaos w życiu osobistym, żadnych filarów na przyszłość i studia nadające kształt moim dniom... Szybko powróciłyśmy do rozmowy o niej – jej uczuciach i przeżyciach. Jaka jest szczęśliwa, jaka jest beznadziejnie w niego zapatrzona, jak tylko on determinuje każdą jej myśl, słowo, dzień. Jakie szalone pomysły na przyszłość mają. Szczebiotała niczym piętnastolatka o platonicznej miłości. Jestem dobrym słuchaczem. Nie wcinam się bezpardonowo w czyjeś wypowiedzi. Przy tak konsekwentnie kierowanej przez nią rozmowie, nie próbowałam narzucić się z opisami własnego życia.

W czasie jej monologu dostrzegłam ten swoisty egoizm miłości i szczęścia : nic nie jest ważne poza mną, nie jest ważny inny człowiek, gdy “ten najważniejszy” wciąż tkwi w moich myślach. Świat zawęża się do jednej postaci, zacieśniają się horyzonty.... Lecz jak długo mogą się tak  zmniejszać? Póki nie zaduszą?  Póki nie otworzymy oczu i nie powiemy: “ oddałam ci wszystko! – bez ciebie nie istnieję; bez ciebie nie ma świata”....

Może nie warto? Może trzeba na zapałkach podtrzymywać opadające w miłosnej ekstazie powieki i odnajdywać sens w innych sprawach? Utrzymywać kontakty ze światem, by później, jeśli miłość umrze, jeśli się nie ziści, nie ostać się “w tłumie ludzi, choć sam” .... by nie odczuć, że świat tak długo dla nas nie istniał, że teraz jest już obcy ... Czasami widzę ofiary wieloletnich a skostniałych związków i zauważam jak powoli budzą się do nowego życia – uczą się jak być samemu, jak zapełnić tę pustkę pozostawioną przez drugą osobę...

Mieć oczy otwarte – nawet gdy patrzy się tylko w jednym kierunku. Widzenie peryferyczne wskazane. Tym sposobem można by nadać nieco racjonalności uczuciu... Utopia. Coś nie do zrealizowania....  A szkoda?

13 stycznia 2004
ja mysle ze w Utopi by bylo nudno...zyczie nabiera smaku jak masz problemy i jak je pokonujesz dostajesz wiary w siebie i potwierdzenie wlasnej wartosci (choc nie cierpie problemow i nie mam w wiary w siebi, dziwne co nie?)......ja tez tak spotykam kolzezanki z dawnych lat i czasami jest spoko a czasami nie.....bo ta osoba egzystuje w mojej glowie i jak sie zmienila w cos co ja nie lubie to mi ta pamiec sie kruszy i jestem smutna bo ta pamiec co zostala zmienia ci bo ona sie zmienila......a w milosc juz nie wierze i chuj, nie po sobie bo nigsy nie mialam chlopaka ale jak kazdy mi przypomina na kazydm kroku jestem "jeszcze mloda" widze do czego ten swiat idzie......nie ma milosci psychicznego jest tylko fizynczny...chodzi o walenie i chuj...........ja niewiem poddalam sie....i czuje ze cos stracilam przez to ze niemam juz niawnej wary w milosc ale widzialam jak kazdy byl wykolowany......i jak ja przezje moze tam kiedysc milosc nie bede gorzka ze byla chujowa bo weszlam do niej z tym zalozeniem....no no....patr
12 stycznia 2004
Hm, no Sang ma racje... w pewnym sensie. Ale ja się nie znam na uczuciach ;) Chociaż nie zawsze jeżeli coś się kończy, to znaczy, że nie było miłością. Po prostu nawet miłość się czasem kończy. Niezależnie od tego, jak wielka by nie była.
12 stycznia 2004
jeśli to uczucie da się nazwać słowem o którym pisze Sang to nie możliwym jest mieć pretensje o to zawężenie świata. można być tylko wdzięcznym. może nawet wtedy gdy już poszerzył się horyzont....
12 stycznia 2004
jesli ktos przetsaje kochac to nigdy nie kochal!kurde...to opis mnie..jeszcze niedawno...jeszcze jakies pol roku temu...naszczescie dalismy sobie w policzek i obudzilismy sie..:)ale gdy sie kogos kocha tak calym serduzkiem to jets to najwazniejsza osoba na swiecie!byle tylko nie przyslonila nam swiata....kochajmy ale z dystansem..
12 stycznia 2004
Jak ktoś jest zakochany, a potem zostaje sam to znaczy, że to był jeden wielki chuj, a nie miłość. Teraz zbyt szybko silne zadurzenie nazywa się miłością- do tego czasu trzeba, żeby się przekonać i upewnić. A jak taka co całe życie na TO czekała i w tym szukała sensu życia to nic dziwnego, że przy silniejszym uczuciu (które nie jest miłością) od razu ma miękkie syry to nic dziwnego, że świata poza tym nie widzi. Ale to ściema jest! Ja się znam!

Dodaj komentarz