...


Autor: solei
12 lipca 2008, 13:22

 

Zdezorientowana jestem.

Wróciłam do niego. Jestem już prawie tydzień i z każdym dniem jest coraz „lepiej” – gdzie lepiej oznacza stopień jego zaangażowania… a raczej okazywania tego zaangażowania. Zapewnieniom miłości, szczęścia i radości z mojej obecności nie ma końca. Przytulankom, pocałunkom i deklaracjom iż „ja to ta jedyna” również. Niby sielsko anielsko, nie powiem – to balsam na rany mego serca i przyczynek do poczucia ulgi z powodu odzyskania siebie, jednak jest jakieś ale. To niepewność i niedowierzanie. Niewiara, iż można tak gwałtownie zmienić swój stosunek do drugiej osoby. Skąd nagle taki zwrot uczuć? Skąd nagle spadająca i przyduszająca tęsknota? Skąd nagle ta pewność, że mnie kocha najbardziej, że nigdy tak nie kochał? Skąd to „nagle”??

A może zdrada?

Cień nad doliną Edenu.

28 września 2008
trzymaj sie mocno...
29 sierpnia 2008
Tak myslec potrafia tylko kobiety. Tez tak mam.Ale podobno n ie wolno tak myslec i podejrzewac :)
niemożliwe
14 lipca 2008
czasem niemożliwe staje się możliwe;-)...ale pewnie sama wiesz jak to jest z tą rzeką do której...trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie
13 lipca 2008
wiary i przede wszystkim sily zycze.
iwcia-iwon
12 lipca 2008
nie zadawaj sobie tych pytań, to trudny czas każdemu może coś się pogmatwać, za jakiś czas się okaże chyba że wiesz/czujesz już teraz że nic z tego nie będzie
12 lipca 2008
Heh... Oby nie. Może po prostu się nad sobą zastanowił?

Dodaj komentarz