Przyznam się szczerze...


Autor: solei
10 grudnia 2003, 22:15

Przyznam się szczerze, że prowadząc tego bloga, zupełnie zapomniałam, że oprócz wątpliwości, mam też uczucia...

Dziś mam zły dzień. Nie cały, ale wystarczy, że koniec się sknocił by pozostał niesmak. Że pogoda jest nędzna to fakt i spokojnie mogłabym na nią zwalić winę. Jednak nie zrobię tego. W przebłyskach racjonalnego myślenia, uświadamiam sobie, iż wewnętrzne stany “duszy” to chemiczne przepychanki – faule i gole. Jeśli ktoś jest szczęśliwy, odpowiednie hormony mu się wydzielają, to i aurę olewa. Nic mu nie jest straszne – nawet o niskociśnieniowym bólu głowy czasem “zapomina”... Nie powiem, że jestem nieszczęśliwa, bo odrobinę wdzięczności jeszcze posiadam (kwestia dla kogo: Boga, losu, czy chemii mego organizmu?). Humorem jednak także nie tryskam. Wiszę więc sobie w takim stanie, wcale nie-błogiego, zawieszenia....

Troszkę nastrój ten koliduje z całym otoczeniem – takim podejrzanie beztroskim, optymistycznym i głupio uśmiechniętym. Świątecznym. Napiszę więc, o tych zbliżających się świętach, zanim temat ten rozleje się rzeką po wszystkich notkach i przyjdzie mi utonąć w potoku cudzych słów. Nie będę się specjalnie rozwlekała nad ich czarem, nieodpartym urokiem, bo będzie to truizm. Są wspaniałe, rozkoszne, słodkie i ułudne – nienamacalne jak jutrzejszy dzień....

Wszędzie o nich huczy. Parę dni temu koleżanki z wydziału zbierały słodycze dla chorych dzieci. Że akcja przedświąteczna to i podstawowych atrybutów zabraknąć nie mogło. Stały więc dziewczyny w mikołajowych czapach i przytupywały nóżką w rytm christmasowych, amerykańskich piosenek. Pomogło im to w zbieraniu słodyczy? – a jakże. Czy można nie dać prezentu Mikołajowi wdzięcznie wywijającemu bioderkami w takt : “All I want for Christmas is you...”?

Czuję się dziwnie ckliwie, gdy bombardowana jestem setką reklam przedstawiających niebotycznie szczęśliwe rodziny przy wigilijnym stole, a w radiu co rusz słyszę dzwoneczkowe melodie o radości z dostania chłopaka pod choinkę. W wyniku tych wszystkich marketingowych działań, tworzę sobie w głowie sielski obrazek wciskający się przed oczy, by w zetknięciu z rzeczywistością pozostawić bolesny rozdźwięk. I “co roku o tej samej porze” powraca to ambiwalentne uczucie pożądania i niechęci do bożonarodzeniowych celebracji.

Otumaniona błogością melodii, widoków, światełek i zapachów (niesamowicie kojarzy mi się ze świętami zapach mandarynek – skąd mi się to wzięło? Nie mam pojęcia!), czekam z utęsknieniem na tę magię... I to wczesne czekanie jest rozkoszą samą w sobie. Nie ma lepszych chwil. Później przychodzi tylko kretyńska krzątanina w domu, nerwówka przy zamawianiu sernika w sklepie, sprzątanie czystych pomieszczeń, godziny gotowania, irytacja, zmęczenie i odpływająca lawinowo kasa... Powinna być chyba jakaś rekompensata tych strat, prawda? Powinna być radość, jedność, poczucie więzi z rodziną, przyjemne chwile i granie na seksownym saksofonie, jak w jakiejś reklamie....

Bo tak widać w telewizyjnej rzeczywistości. Tak nam obiecują ci wszyscy, którzy każą zostawiać forsę w sklepie z ozdobami świątecznymi. Tak nam nakazuje atmosfera opływająca nas niczym mgła. Poddać się jej można bardzo łatwo. To przecież czysta przyjemność wyobrażać sobie, jak pięknie będzie niedługo, gdy zapanuje “radość, miłość i braterstwo” w każdej rodzinie na całym świecie. A czy przekłada się to na naszą małą, domową rzeczywistość, to już nie problem speców od reklamy. To już nam samym przychodzi uporać się z przygnębieniem, gdy ta “błoga atmosfera” przeradza się w niesmaczną jatkę przy wigilijnym stole, z przyziemnym uczuciem nudy, gdy obżarta rodzina sapie w fotelu i gdy z tej obiecywanej w serialu rodzinnej jedności pozostaje tylko obleśny liz zostawiony na policzku przez wujaszka-starego-kawalera...

Bywają miłe chwile. Nie wyrosłam w patologicznej rodzinie i grzechem byłoby na nią narzekać – ot, jest taka sobie, zwyczajna. Ale mam świadomość manipulacji jakim jestem poddawana przez otoczenie. Wiem ile detalicznych, nieuchwytnych impulsów wpada mi do oczu i uszu zabijając potencjalną radość ze spotkania z rodziną. Obraz idealnych świąt z telewizji, w każdym dniu Bożego Narodzenia, niczym szablon, wskakuje przed oczy, by wykazywać szereg rozbieżności. Świadomość, że telewizja to ułuda, może pomagać, ale nie zawsze to robi...

Nie próbuję tą notką deklarować niechęci do massmedialnych manipulacji, bo niczego nie zmienię. Nie staram się nakłaniać do zniesienia kolorowych świątecznych obrządków, bo byłoby to niedorzeczne. Piszę tylko, że święta w moim odczuciu straciły swój realny, pierwotny smak. Zostały zbrukane przez machinę komercjalizacji, która wypaczyła symboliczne znaczenie tych trzech dni. Nie lubię już tego kolorowego przepychu centrów handlowych. Nie cierpię przedświątecznych wyścigów po zakupy. I tego chorobliwego stresu, by nieświadomie dopasować nasz mały, rodzinny światek do telewizyjnego szablonu. Irytuje mnie rozbieżność między oczekiwaniami a realnością.A najgorsze jest to, że nic na to poradzić nie mogę, bo bezwiednie ulegam tej sielskiej, christmasowej atmosferze... Nucę radiowe melodyjki, oglądam gustowne wystawy i podziwiam ogromniaste choiny na placach. I na swój sposób cieszę się, że taka radość ogarnia ten bury świat, choćby była to radość sztucznie napędzana czyjąś chęcią zysku... Ambiwalentny mam stosunek? – jak najbardziej. Nie mam jednoznacznego nastawienia do tych, tak zakręconych, świąt. Subiektywnie to opisałam? – pewnie, że tak....Przecież: oprócz przemyśleń i wątpliwości, mam też uczucia.:/

14 grudnia 2003
NIe było mnie tydzień i co ja tutaj zastaję???!!!! Kurcze,ale Cię złyhumor dorwał... Gdzie jest ta wesoła Solei jaką znam???? ..... Mam nadzieję, że jak miną święta to i Twój nastrój również........ Chociaz ja przyznam, że mam pozytywne uczucia związane ze świętami.......
12 grudnia 2003
Wiesz solei, problem właśnie w tym, że te słodkie maile były właśnie od tej osoby, na której się przejechałam.
12 grudnia 2003
to i ja poprosze czekolade:) winiet.....taka reklama ma swoja nazzwe.... i masz siweta racje..ale nie bede sie wymadrzala;)
solei->naamah
12 grudnia 2003
Natura powiadasz, taaak??:> Wystarczy czekolada pod choinkę!! :P
12 grudnia 2003
Erni ukradł mi komentarz, to ja miałam napisać "poczuj magię tych świąt"! Oddawaj!
Hm, kto się wygadał... yyy... [Kinga patrzy w sufit i pogwizduje pod nosem]... no nie mam pojęcia kto to mógł być :) Ale przepraszam, mam nadzieję, że nie gniewasz sie aż tak bardzo :) Wynagrodzę Ci to solei! (w naturze? :P)
A tegoroczne święta stresują mnie bardziej niż zwykle, bo... no wiadomo. Ale jakoś to będzie. Chyba :)
12 grudnia 2003
yyyy w pierwszej chwili nie zakapowalem o co chodzi, oj przepraszam, myslalem ze to informacja powszechnie dostepna... :/ ja zapamietuje fakty ale zadko ich zrodlo :)
solei->winieta
12 grudnia 2003
Winietku kto się wygadał, hm...? ;))
12 grudnia 2003
U mnie w domu rodzinnym zawsze swieta byly czyms niesamowitym (nawet ojciec przemawial ludzkim glosem hue hue) bo mam to szczescie, ze mam niemal idealna kochajaca sie rodzine. Dlatego mnie osobiscie reklamy nie raza a wrecz dobrze sie komponuja z atmosfera swiat. Tyle ze od paru lat ich juz tak szczesliwie nie przezywam ale to z osobistych powodow... Mam nadzieje, ze w te bedzie lepiej.
Wogole jezeli chodzi o marketing i reklamy to z jednej strony wiadomo o co chodzi... o zysk, o zwiekszenie obrotow ale z drugiej strony maja one tez ludzki czynnik moim zdaniem pozytywny. Kreowany jest pewien wzorzec pozytywnie obchodzonych swiat, widzimy kochajace sie rodziny, dzieci dostajace prezenty itd.. to ludziom przypomina "jak powinny wygladac swieta". Poprostu dobra reklama musi byc zgodna z normami obyczajowymi, zgodna z pewna narodowa tradycja itd. I mniej wiecej takie te reklamy sa. Wiec Iwonko POCZUJ MAGIE TYCH SWIAAAAAAAT haha (czyzbym udowodnil ze reklama dzwignia... tradycji?)
11 grudnia 2003
hehe tusia....no wiesz nie mow takich rzeczy przy mnie:)ja specjalista od reklam:) hehe..skrobiesz sobei:)teraz ponoc dzieci w szkole ucza jak nie poddac sie wplywowi reklamy...wiec ja zaraz musze sie pouczyc wiecej...martynia..to chyba zbiorowe marzenie...ehh swieta..szkoda, ze dla mnie beda takie samotne...dobrze, z echociaz choinka ebdzie swieza...pachnaca...a prezent juz czeka:)
11 grudnia 2003
...dlatego od lat marzę o takich świętach w domku na odludziu ..zaśnieżona okolica, choinka przyniesiona z lasu .... i tylko ci, których kocham .....
and
11 grudnia 2003
Na ostatni komentarz solei: też to czytałem, tylko to nie był facet. To był poseł a to chyba dużo tłumaczy. Odnośnie świąt: nie oglądam prawie w ogóle tv to i reklam nie znam. Święta teraz są kilkoma dniami z rodziną. Odkąd mieszkam 200km od nich zupełnie inaczej postrzegam święta.
heartland
11 grudnia 2003
Przekaz podporgowy jest zdecydowanie przereklamowany. A świąt nie lubię i to nie przez telewizję i całą tą wyświechtaną otoczkę.
ENDY
11 grudnia 2003
Boże Narodzenie to czas niezwykły. Brzmi to co prawda jak banał, ale w przypadku rzeczy najprostszych nie ma co silić się na słowną ekwilibrystykę. Nie warto udawać, że czar Wigilinej nocy na nas nie działa. Poddajemy mu się, nawet jeśli nie ma on dla nas wymiaru religijnego. Zimowe święta są okazją do pojednania z bliźnimi, chwilą wytchnienia, którą poświęca się rodzinie i przyjaciołom, momentem zadumania nad światem i swoim w nim miejscem. W naszym zabieganym życiu Boże Narodzenie jest jednym z ostatnich bastionów świadomego człowieczeństwa, pod warunkiem, że nie sprowadza się ich do licytacji na prezenty, zgromadzone jadło i napitek oraz ilość wyemitowanych przez telewizję hitów.
solei->Tusiai
11 grudnia 2003
Hahaha!Wtedy by wyszło tak jak z facetem, któremu zepsuła się antena, programy zaczęły się nakładać na siebie, a on narobił rabanu, że -dostrzegł- przekaz podprogowy!!:)) [-to jest fakt: w necie czytałam ;)]
11 grudnia 2003
Handel też ma swoje prawa, ale to jak będzie przy stole wigilijnym, przy którym zasiądę zależy już tylko ode mnie i moich bliskich.

Dodaj komentarz