Archiwum lipiec 2004


Bez tytułu
Autor: solei
22 lipca 2004, 22:01

“Cisza w wyżynie

Ze szczytów drzew, żaden nie płynie ku tobie wiew

Wśród sennej mgły ptactwo w gęstwinie przycichło

Zaczekaj rychło spoczniesz i ty”

Tak się składa, że nie mam pojęcia, kto jest autorem tego fragmentu – ani skąd go wzięłam, gdzie przeczytałam, kiedy usłyszałam. Po prostu siedzi w mej głowie – wyryty głęboko niczym kwiatki na laurce wyskrobane cyrklem w pierwszej klasie podstawówki.

To nie będzie wyżyna ; to będzie mazurskie jezioro, ale zapewne również pogrążone w ciszy. Będą szczyty drzew, będzie senna mgła i przytkane ptactwo, i będzie spoczynek – w namiocie, co mnie napawa niezłym lękiem, ale podjętej raz decyzji nie będę cofała w ostatniej chwili.

Od jutra tydzień mazurzenia.

A ja przecież morze wolę...

Bez tytułu
Autor: solei
18 lipca 2004, 22:59

Na półce stoi świeżo zakupiona nagrywarka. Stoi (leży) tam od paru tygodni, bo za licho nie wiem, jak można ją zainstalować. W niewielkiej odległości od nagrywarkowej półki stoi sobie lampa. Taka egzotycznie powyginana – bardzo trendy, zupełnie nie pasująca do tego pomieszczenia. Ale stoi bo zostałam nią obdarowana – i obraza majestatu byłaby, gdybym zdecydowała się ją z hukiem wychrzanić. Pofukałam więc sobie parokrotnie, tak po cichu, by w zbędne dyskusje z majestatem się nie wdawać, następnie pozmieniałam dotychczasowe ustawienia – przesunęłam mebel, zdjęłam kinkiet, w miejscu powstałej dziury przyśrubowałam obrazek i wstawiłam rzeczoną lampę.

Stoi lampa i stoi nagrywarka. Lampa totalnie niepotrzebna, nagrywarka jak na razie nieużywana. Stoją, czekają, zajmują przestrzeń i działają mi na nerwy. Stanowią dodatek do nowości, jakie ostatnimi czasy pojawiły się w mym pedantycznie poukładanym światku. Drepczę sobie – z dnia na dzień – między tym wszystkim “świeżym i chaotycznym nowym” i szukam znanych, ciepłych miejsc... Bo to lato takie przecież zimne. Bo myśli takie przecież rozpierzchnięte...

Zagryzam zęby, bębnię palcami w stół. Nieokreśloność. Niecierpliwość.

Notka ta napisana była parę dni temu. Dziś, z wyjątkiem tego zimnego lata, jest nadal aktualna.

Ano, bywa.

Bez tytułu
Autor: solei
17 lipca 2004, 00:28

Rutynowe oczyszczanie z kurzu i muśnięcie szmatką fotografii stojących na parapecie... Zatrzymanie ręki. Stoimy we ‘cztery plus jedna’ przed krakowską katedrą. Uśmiechnięte, pełne słońca. Kwiecień 2003.

Dziś trudno nawiązać kontakt. Jeden rok zatrzasnął między nami drzwi...

Rok zatrzasnął ? – miałam odwiedzać, nie odwiedzałam; miałam oddzwonić, nie dzwoniłam; miałam odpisać, brakowało czasu – na spotkania tym bardziej... - przerażające z jaką łatwością wrzucam ludzi do archiwum!

Nawiązywane nowe znajomości wypierają te starsze. Tuszują je, poszarzają, rozmywają... Jestem jak pszczoła skacząca z kwiatka na kwiat i nie wiążąca się z żadnym na stałe. Emocjonalnie muskam ludzi, by móc odskoczyć, gdy tylko okoliczności przestaną być sprzyjające – gdy przestanie nas łączyć materia... Jakbym potrzebowała “ciała” aby utrzymać “ducha” przy ziemi.

Czasami myślę, że warto rozłupać skorupkę, by okazać różowe wnętrze ostrygi.

Ale równie często tak nie myślę.

Paraliżujące paradoksy.

 

 

nocne dywagacje

Bez tytułu
Autor: solei
12 lipca 2004, 22:55

mówią: “patrz w przyszłość, a nie oglądasz się za siebie”

no jeśli tak, to powinnam nie pamiętać o sukcesach i zamartwiać się tylko kolejnymi, trudnymi celami do osiągnięcia.

a może mam wybierać?: pamiętać co dobre, zapominać co złe? cieszyć się na nadchodzące przyjemności, dystansować się od przykrych konieczności?

nie, tak to chyba nie będzie. można w końcu dostać skrętu szyi.

to jak będzie?

...blank...

Bez tytułu
Autor: solei
06 lipca 2004, 10:03

Rozchwianie: oczekiwanie, zastanowienie, nadzieja, niepewność.

Nie lubię tego. Tkwi we mnie przemożna chęć poukładania wszystkiego w odpowiednie szufladki, wtłoczenia wydarzeń w opisany segregator. Porządek równa się stabilizacja i spokój... [czy nie jestem za młoda na takie podejście ? może to osobom w moim wieku nie przystoi? ;-)]

Lubię tę pewność i przewidywalność, która pojawia się wraz ze scharakteryzowaniem wszystkiego co mnie dotyczy. A aktualnie nie mogę tego zrobić. Nie potrafię określić swoich kierunków, nie mam drogowskazów, nie mam filarów – nic pewnego – ta łódka nie ma ani wioseł ani steru, a fale silne i rzucają gdzie popadnie.

Muszę przeczekać? Muszę się doczekać.

Cholera, nawet nie wiem co będę jutro robiła, a co dopiero za rok, dwa, pięć. Wszystko w moich rękach, wszystko przede mną : tylko co, jak, z kim, gdzie, kiedy i za ile?... Za dużo tej wolności jak dla mnie.

Tylko w wyniku stabilizacji, można myśleć o szaleństwie. Tylko gdy istnieje stabilizacja, pojawia się pragnienie szaleństwa [?]